p. Robert, 36 lat
31 KILOGRAMÓW MNIEJ
Dla mnie impulsem do rozpoczęcia odchudzania był moment gdy po zakupie koszuli okazało się, że pomimo że rękawy mam za długie nie mogłem jej dopiąć na brzuchu.
Akurat w tym czasie koleżanka z pracy powiedziała nam o Pani Ani. Szybka decyzja, zebranie ekipy kilku osób również niezadowolonych ze swojej wagi i zaczynamy. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że moja decyzja była spontaniczna podjęta z dnia na dzień bez analizowania za i przeciw.
W początku lutego 2013 r. przedstawiłem P. Ani swoje „dumne” 106,6 kg. Muszę przyznać, że jak większość grubasów niezadowolonych ze swojego wyglądu próbowałem wcześniej działać na własną rękę oczywiście z żadnym skutkiem. Oddanie się w ręce specjalisty uznałem za ostatnią próbę, oraz ostatnią deskę ratunku.
Wystarczyło 2 tyg. i 4,5 kg w dół. Pomyślałem - „cholera może coś tego będzie”. Tym bardziej, że dieta wcale mnie nie męczyła – wprost przeciwnie! Odkrywałem nowe smaki, z radością pozbywałem się złych nawyków. Żegnajcie gazowane napoje, chińskie zupki i gorące kubki. Wiedziałem wcześniej że nie powinienem was spożywać, ale brakowało determinacji żeby odrzucić.
Potrawy zalecane przez Panią Anię oprócz tego, że zdrowe są naprawdę smaczne i często moja żona z przekąsem mówiła, że co to za dieta skoro jadam lepiej od niej :-).
Kolejne tygodnie i niedowierzanie ze strony bliskich, pytania: „ jak Ty to robisz”, „pewnie się nieźle głodzisz?” i najlepsze od koleżanek - „ nienawidzę Cię” :-).
Dziś po 7 miesiącach z moich blisko 107 kg zostało marne 75 kg. Zacząłem biegać, jeździć na rowerze w ogóle inaczej patrzę na świat. Dziękuję Pani Aniu jest Pani czarodziejką. Nigdy, przenigdy nie uwierzyłbym, że można mnie tak „okroić”.
Pragnę podziękować również za atmosferę na spotkaniach. Pani optymizm i pogoda ducha sprawia , że z radością jeździłem na nasze niedzielne zjazdy. Leczy Pani nie tylko ciało, leczy Pani też duszę bo grubas siedzi nie tylko w wielkim brzuchu, ale też w głowie. Jaki pozytywny szok przeżywa człowiek który wcześniej omijał sklepy z ubraniami ponieważ dobranie czegoś na siebie graniczyło z cudem a od nadmiaru X-ów prze L dostawał oczopląsu,a po pół roku korzystania z Pani wiedzy okazuje się w przymierzalni, że rozmiar L jest za wielki!
Na jednym z ostatnich spotkań powiedziała Pani, że moje odchudzenie to przede wszystkim moja zasługa, a Pani dołożyła tylko tyciutki kamyczek. Zgadzam się , jeżeli sam nie chcesz, jeżeli nie stać Cię na odmówienie sobie wieczornego piwka, jeżeli nie chcesz pokonać swoich słabości ( celowo nie używam słowa „nie potrafisz” bo wiem, że każdy może) najlepszy dietetyk świata Ci nie pomoże. Jednak wystarczy 2 tyg. poddać się „władzy” P. Ani, aby uwierzyć, że każdy może żyć zdrowiej. Dlatego ten mały kamyczek jest tak ważny bo on jest impulsem tej całej lawiny o którą nam przecież chodzi.
Magię Pani Ani znakomicie wspomagała wspaniała grupa z którą miałem zaszczyt przechodzić ten proces. Bo łatwiej jest w grupie szczególnie tak świetnej jak nasza „gawłowska” złożona w przeważającej części z ludzi z którymi mam przyjemność pracować. Przebywamy ze sobą codziennie więc wspomagaliśmy się, kontrolowaliśmy itp. Dziękuję Wam zatem Gabrysiu, Ilonko, Kamilo, Sylwiu, Rafale. Dzięki Ci Gosiu za info o Pani Ani :-).
Na koniec chcę podziękować mojej żonie Asi za gotowanie, a dzieciakom za dopingowanie i wiarę we mnie. Bez Waszego wsparcia byłoby o niebo ciężej, swoim entuzjazmem sprawiliście, że odchudzanie stało się świetną zabawą.
Zatem dziękuję Pani Aniu i czas na nowe wyzwania...